Adam Wielomski – Niemiecki konserwatywny mężczyzna
Carl Schmitt: „Oto prawdziwe uzupełnienie dla mężczyzny: z jednej strony jasna, piękna, reprezentacyjna żona (eine repräsentative Frau), a z drugiej strony ta kochanka (die Geliebte), z którą nie można się pokazać”.
Jeszcze na studiach jeden z moich wykładowców wygłosił tezę, że „konserwatysta tym różni się od nie-konserwatysty, że gdy zdradza żonę, to przynajmniej jeszcze wie, iż czyni źle”. Zdanie to przypomniało mi się przy lekturze biografii Carla Schmitta – człowieka stanowiącego uwieńczenie niemieckiego konserwatyzmu.
Oto w książce Reinharda Mehringa Carl Schmitt. Narodziny i upadek (Carl Schmitt. Aufstieg und Fall, München 2009) znalazłem interesujący fragment dotyczący jego perypetii miłosnych. Oto po zerwaniu z Kościołem w 1926 roku – z powodu rozejścia się z żoną i zawarcia ponownego związku małżeńskiego cywilnego, co przed Soborem Watykańskim II pociągało automatyczną ekskomunikę – kilka miesięcy po zawarciu wspomnianego drugiego cywilnego małżeństwa, Schmitt znajduje sobie kochankę. Nie wiele o niej wiadomo, poza tym, że na imię miała Magda i była sklepikarką.
Prawdę mówiąc, to rzeczą dla mnie szokującą było już to, że katolicki myśliciel zdecydowawszy się na ekskomunikę kościelną dla zawarcia ponownego małżeństwa cywilnego, zaraz po tym znajduje sobie kochankę. Po co żenił się, skoro zaraz potem poszedł do łóżka z inną i wdał się w romans, który trwał prawie 3 lata (1926-1928)? Czy kochał swoją żonę Duszkę, skoro sypiał z inną? To jeszcze nie koniec tego dziwactwa. W zapiskach Schmitta, opublikowanych dopiero kilka lat temu, czytamy ciekawe rzeczy. Oto pod koniec tego związku pruski konserwatysta pisze, że dał rzeczonej Magdzie, na pożegnanie, „kopertę ze 100 markami”. Potraktowawszy swoją kochankę niczym prostytutkę dodaje: „Oto prawdziwe uzupełnienie dla mężczyzny: z jednej strony jasna, piękna, reprezentacyjna żona (eine repräsentative Frau), a z drugiej strony ta kochanka (die Geliebte), z którą nie można się pokazać” (R. Mehring, op.cit., s. 221). Zaraz potem dochodzi do drugiego rozstania z ową Magdą – widocznie pierwsze rozstanie nie było jeszcze ostateczne – w czasie którego daje jej jeszcze „pięćdziesiąt marek i puszkę pralinek (eine Dose Pralinen)” (ibidem, s. 222).
W tej historii pomałżeńskiego romansu Carla Schmitta z rzeczoną Magdą wychodzi cecha, która jest bardzo charakterystyczna dla niemieckich konserwatystów, czy też – szerzej – niemieckich sfer wyższych i klasy średniej. Chodzi mianowicie o styl egzystencji jakim jest podwójne życie. Z jednej strony mamy „reprezentacyjną żonę”, z drugiej zaś kochankę.
Ta pierwsza jest oficjalną żoną. Z zasady nie pracuje, lecz zajmuje się domem, rodzeniem i wychowywaniem dzieci. „Reprezentacyjna żona” gotuje mu zupki, karmi go drugim daniem, przynosi kapcie, prasuje mu koszule. Całe jej życie to dom i służba mężowi. W zasadzie nie oczekuje czegoś tak bardzo oczywistego w małżeństwie (przynajmniej dla mnie), jak miłość. Mam w domu taką małą niemiecką książeczkę Ożenić się to piękna rzecz (Hochzeit machen ist sehr schön, red. J. Kuhl, München 2009), zawierająca dzieci niemieckich (konkretnie bawarskich) dzieci dotyczących małżeństwa. Na rysunkach tych są wszelkie skojarzenia dotyczące małżeństwa – od spania w jednym łóżku, przez wydane na żonę pieniądze, sprzątanie chodnika przed wspólnym domem, po obowiązek wynoszenia śmieci – poza jednym jedynym skojarzeniem: żadne z dzieci nie użyło w podpisach rysunków słów „kochać się” lub „miłość”. Kilkuletnim Niemcom z małżeństwem takie pojęcia się nie kojarzą, tak jak nie kojarzyły się i Schmittowi. Miłość kojarzyła mu się z kochanką, „z którą nie można się pokazać”.
Z kochanką Schmitt przeżywał – jak sam pisze – „sen jak z burdelu” (der Bordelltraum, ibidem, s. 222). W jego życiu było sporo kobiet. Ich wspólną cechą było to, że żadna z nich nie była „reprezentacyjna”, czyli nie była kurą domową zajętą gotowaniem, sprzątaniem i prasowaniem. Każda z jego kochanek była czynna zawodowo: jedna studiowała prawo, druga była lekarką, a znana nam już Magda pracowała w sklepie. Niemiecki konserwatysta nie żeni się bowiem z kobietą, która pracuje, ma własne ambicje. Oczekuje, że żona będzie od niego całkowicie zależna finansowo, a zaraz potem psychicznie, stając się dodatkiem do jego domu i matką jego dzieci. Nie oferuje jej miłości, ale pozycję społeczną, która jest odblaskiem jego kariery. Ona ma się poświęcić domowi, a on karierze. Ale pomysł tego podziału zadań ma skutek uboczny: ona umie rozmawiać tylko o obiedzie, ubraniach, dzieciach. Nie zaspokaja jego potrzeby rozmowy na wyższym poziomie. Dlatego niemieckiemu konserwatyście potrzebna jest kochanka – tak do łóżka, jak i do rozmowy. I jest niemieckim konserwatywnym obyczajem, że mężczyzna z pozycją społeczną ma dwie kobiety: „reprezentacyjną” i tą drugą. I właśnie ta „druga” jest tą inteligentną, zadbaną, pachnącą, ładnie uczesaną i ubraną – słowem, tą atrakcyjną, z którą on jednak nigdy się nie ożeni. Ten świat niemieckiego konserwatyzmu trafnie opisał – zresztą lewicowy z poglądów – pisarz Heinrich Böll w Zwierzeniach klowna (wyd. pol. 1968), gdzie opisuje między innymi sytuacje, gdy młodzi mężczyźni dowiadują się, że ich ojcowie mają kochanki. Po pierwszym zaskoczeniu nie są bynajmniej zdziwieni, gdyż rozumieją, że ich matki – przysłowiowe kury domowe są kompletnie nieinteresujące.
Niemieckie społeczeństwo przez stulecia, pokolenie po pokoleniu, replikowało się wedle dziwnego schematu. Oto chłopców wychowywano w przekonaniu, że winni ożenić się z „reprezentacyjną” kobietą pozbawioną jakiegokolwiek intelektualnego powabu, która nie pracuje zawodowo. Z kolei matki wychowywały swoje córki na idealne kury domowe, które wprawdzie „złapią” męża, ale który nie będzie ich kochał, ponieważ miłość i rozmowę zostawi dla kochanki – tej „niereprezentacyjnej”, gdyż robiącej osobistą karierę, która wprawdzie nie uprasuje mu koszuli i nie ugotuje rosołku, ale z którą będzie szczęśliwy po pracy. Czy jednak świat taki zasługuje na szlachetne miano konserwatywnego? Czy niemiecki konserwatyzm rzeczywiście jest konserwatywny? Czy konserwatysta to ktoś, kto nie tylko zdradza żonę, ale prowadzi regularne i stałe podwójne życie?