Egipt – koniec państwa Braci Muzułmanów ?
Kolejny dzień egipskimi ulicami targają protesty zarówno zwolenników jak i przeciwników obalenia Prezydenta Egiptu Muhammada Mursiego. Mimo brutalnej interwencji armii kraj nadal trzeszczy w szwach, a sytuację pogarsza coraz ostrzejsza retoryka wszystkich stron konfliktu. Jak do tego doszło, że pojednanie narodowe islamistów, liberałów, grup lewackich z 2011 roku, kiedy to przez inspirowane protesty ulica wymusiła odejście od władzy poprzednika Mursiego Hosniego Mubaraka przeistoczyło się w konflikt trwający rok?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista wszak zawsze wspólny wróg jednoczy a gdy znika następują podziały jednakże w Egipcie sytuacja wydaje się znacznie bardziej skomplikowana. Ale zacznijmy od początku. Początek rewolucji w Egipcie to rok, 2011 kiedy to rozpoczęły się masowe protesty ludności przeciwko władzy wbrew popularnej w mediach opinii nie były protesty o charakterze czysto politycznym, lecz społecznym. Przedłużający się kryzys gospodarczy na świecie w połączeniu z skostniałym system administracyjno-społecznym spowodował, iż przeciętna egipska rodzina wydawała na podstawowe dobra ponad 64% swoich. Odsetek ten nie ulega zmianie mimo ciągłego dotowania żywności przez państwo. Ponadto problem stanowiło bezrobocie, w kraju gdzie prawie 50% ludności ma mniej niż 25 lat nie istnieje żadne perspektywy rozwoju zawodowego. W Egipcie tylko 25% ludności ma bądź miało do czynienia z edukacją na wyższej uczelni, z czego tylko połowa uzyskuje dyplom. Powoduje to w dużej mierzę ograniczenia w możliwości awansu społecznego, co w dodatku z szerzącym się nepotyzmem oraz klientelizmem elit rządzących utrwala problemy. Obalenie Mubaraka miało według protestujących zapoczątkować proces reformy państwa. Ideę szybko wsparły siły polityczne represjonowane od czasu Prezydenta Nasera, a największym z nich było Bractwo Muzułmańskie. Wojsko w sytuacji nacisku postanowiło obalić ówczesne władze i przynajmniej deklaratywnie wprowadzać reformy demokratyczne oraz konstytucyjne. Do dziś nie wiadomo, jaki był główny powód obalenia swojego przywódcy, ale można na pewno stwierdzić, iż miało to na celu ochronę własnej uprzywilejowanej pozycji w systemie politycznym. Wojsko utworzyło radę konstytucyjną oraz legislacyjną, która przygotowała i po zwycięskim referendum zatwierdziła nową konstytucję, która była odzwierciedleniem wizja państwa według Braci Muzułmanów. Mimo sprzeciwu dużej części opozycji, która kwestionowała zapisy o ścisłe religijnym charakterze ustawy zasadniczej. Jednakże poparcie opozycji w owym okresie stanowiło około 25% natomiast Bractwa 70%. Jeszcze przed uchwaleniem nowej konstytucji Mursi zdołał wymusić na wojskowych przeprowadzenie wyborów prezydenckich jednakże należy podkreślić, iż nie można ich uznać w żadnym wypadku za zgodne z prawem gdyż w ówczesnym czasie takie przepisy nie obowiązywały. W owym czasie Mursi wydawał się idealnym kandydatem posiadał, jako jedyny posiadał duże zaplecze polityczne, był umiarkowanym przedstawicielem islamu. Jednakże szybko po wyborze okazało się, iż jego rządy stanowią pasmo porażek, należy przyznać że sytuacja nie pozwalała na efektywne zarządzanie państwem, a dodatkowo rozpoczął się zmasowany atak elit liberalnych, grup lewacki czy też przedstawicieli starego reżimu. Zwłaszcza ta ostania grupa dzięki silnemu powiązaniu z sądownictwem doprowadziła do rozwiązania rady legislacyjne oraz blokowała większość projektów prezydenta.
Od początku pełnienia urzędu Mursi pogarszał sytuacje swoimi decyzjami personalnymi np., mianowanie na gubernatora Luksoru przywódcę grupy terrorystycznej przeprowadzając zamachy w 1997 roku. Kolejne działania władz powodowały wzrost frustracji społecznej gdyż kolejne próby reform albo nie dochodziły do skutku albo wprowadzono jest w sposób delikatnie mówiąc nieudolny. Z tego powodu rozpoczęły się ponownie demonstracje z tą różnicą, że były one skierowane przeciw demokratycznie wybranym władzom. Za organizatora demonstracji uznaje się ruch „Tamarrud”, który zebrał po petycją dotyczącej rezygnacji Prezydenta ponad 22 miliony podpisów. W odpowiedzi na petycję Mursi odmówił jakichkolwiek rozmów z protestującymi czy też opozycją poprzez lakoniczną wypowiedź, iż tryb odwołania prezydenta znajduję się w konstytucji, a nie na ulicy. Brak jakiekolwiek reakcji władz spowodował kolejne masowe protesty na placu Tahrir, brak porozumienia zaniepokoił wojskowych, którzy nałożyli na obie strony termin zakończenia konfliktu w przypadku jego braku zadeklarowano „konieczność podjęcia koniecznych kroków w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa”. Prezydent nie przyjął na poważnie ostrzeżeń armii, na której cele stał mianowany przez niego generał Al. Sisi. Armia zgodnie z ostrzeżeniami po przekroczeniu terminu ultimatum podjęła szybkie działania. Prezydenta umieszczono w areszcie domowym, rozpoczęto aresztowania najbliższych współpracowników. Armia ponownie podkreśliła, iż jej celem jest zachowanie porządku w państwie a nie kolejna dyktatura wojskowa i zadeklarowała zawieszenie konstytucji, przeprowadzenie szybkich wyborów oraz informacje, iż urząd prezydenta do czasu nowych wyborów będzie pełnił Prezes Sądu Konstytucyjnego Adlego Mansura. Mimo dość łatwego zwycięstwa armii zwolennicy Bractwa nie uznali swojej porażki i rozpoczęli szereg protestów oraz akcji odwetowych na najsłabszego sprzymierzeńca armii – Kościół Koptyjski. Mimo utrzymujących się obozów protestujących wojsko realizowało swoją politykę konsekwentnie. W cel zwiększenia legitymizacji swoich działań zwłaszcza na arenie międzynarodowej zapewniło, iż uznaje ważność traktatów pokojowych z Izraelem oraz powołało na urząd premiera byłego szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Muhammeda el Baradei. Jednakże z powodu sprzeciwu partii islamskich został on powołany na stanowisko Wiceprezydenta ds. zagranicznych.
Mimo upływu czasu zwolennicy Braci Muzułmanów nie poprzestali protestów, co w sposób znaczący nadszarpywało autorytet armii, dlatego też w ostatnią środę siły wojskowe rozpoczęły akcję rozpraszania protestów. Zgodnie z przekazem armii wojsko podczas akcji napotykało na silny opór prostytuujących, którzy mieli posługiwać się bronią automatyczną, dlatego też zdecydowano się na podjęcie ataku z wszystkimi możliwymi środkami. Akcja zmieniła się w krwawy spektakl porównywany przez niektóre media do masakry na placu Tienanmen. Do dnia dzisiejszego nie jest znany pełen bilans ofiar, ale początkowe liczby mówią, o co najmniej 648 osób jednakże eksperci twierdzą, iż ta liczba może rzeczywiście wynieść nawet 3000 osób. W odpowiedzi Bracia Muzułmanie wezwali do masowych protestów przeciwko „uzurpatorom”, którzy mają zobaczyć „krwawy piątek”. W odpowiedzi na te zapowiedzi partie liberalne i lewicowe zapowiedziały protesty przeciwko „terroryzmie Bractwa Muzułmańskiego”. Armia zapowiedziała, że każda demonstracja, która w jakikolwiek sposób atakuje przedstawicieli publicznych (wojskowych, siły policyjne) bądź budynki rządowe musi się liczyć z stosowną odpowiedzią armii.
Sytuacja w kraju jest dodatkowo podgrzewana przez rezygnacje Muhammada El Baradeia, który postanowił nie legitymować działań rządzących i przez wypowiedzi Baracka Obamy i przedstawicieli ONZ, które potępiły zdecydowanie działalność rządu Egiptu dając wiatr w żagle grup powiązanym z bractwem z tym grupami terrorystycznymi. Mimo zdecydowanych działań podjętych przez rząd w dalszym ciągu dochodzi do rozruchów w szczególności w Kairze i praktycznie niekontrolowanym przez nikogo Półwyspie Synaj. Mimo braku jednoznacznego stanowiska zachodu władze uzyskały poparcie między innymi Arabii Saudyjskiej, której minister spraw zagranicznych książę Saud Al-Fajsal kategorycznie potępił jakąkolwiek krytykę czy próby nakładania sankcji na Egipt. Przyszłość Egiptu nie rysuje się w kolorowych barwach ideę, które za sobą niosła pierwsza rewolucja stały się łupem politycznej rozrywki różnych obozów politycznych. Mimo starań armii nie udaje się utrzymać porządku koniecznego do podjęcia jakichkolwiek reform państwa. Dlatego tu należy sobie zadać pytanie, co zrobić, aby osiągnąć spokój społeczny? Jedyną słuszną drogą wydaje się wsparcie jednej ze stron konfliktu, wszystkie argumenty wskazują, iż tą stroną powinna być armia jednakże poparcie, jakiego ona potrzebuje może popłynąć tylko z jednego źródła Stanów Zjednoczonych. Jednakże jak pokazuje kilka ostatnich lat administracja Obamy nieudolnie realizuje swoje cele na Bliskim wschodzie, a zwłaszcza jeden podstawowy zachowanie pokoju i równowagi sił. Dlatego kluczowe wydaje się ostatnie pytanie czy chcemy Egiptu stabilnego nie w pełni demokratycznego czy Egiptu w stanie permanentnego chaosu a może nawet wojny w stylu syryjskim?