Stany Zjednoczone w odwrocie
Władimir Putin po mistrzowsku ograł Baracka Obamę. Jeszcze 10 lat temu było by nie do pomyślenia aby Stany Zjednoczone zostały zepchnięte do defensywy przez państwo grające w niższej lidze. Tymczasem za prezydentury Obamy stało się jasne, że jasne gwiazdy USA jarzą się coraz słabszym światłem.
Jeszcze w zeszłym roku Stany Zjednoczone ustami Baracka Obamy wyznaczyły syryjskiemu reżimowi ,,czerwoną linię”, której przekroczenie miało spowodować interwencję zbrojną. Potem ta ,,linia” była przesuwana w nieskończoność co zaczęło rodzić wątpliwości czy rzeczywiście USA zajmą się sprawą wojny domowej w Syrii. Po kilku tygodniach miotania się, przerzucania odpowiedzialności za decyzję, to na kongres, to na ONZ, Obama zadeklarował ,,ograniczoną interwencję zbrojną” która miała uniemożliwić Baszarowi Al – Asadowi kolejne użycie broni chemicznej. Rosja wykorzystując niezdecydowanie i niekonsekwencje Baracka Obamy wysunęła plan (właściwie to go podchwyciła po nieprzemyślanej wypowiedzi sekretarza stanu Johna Kerrego) objęcia międzynarodową kontrolą syryjskiego arsenału jądrowego. Plan miałby być zrealizowany pod auspicjami ONZ oraz poskutkować rezygnacją z opcji akcji militarnej przeciwko syryjskiemu reżimowi. Rosyjską propozycję bardzo szybko poparły inne państwa, co niejako wymusiło na Stanach Zjednoczonych konieczność zmiany linii prowadzonej polityki i podporządkowanie się woli wspólnoty międzynarodowej.
Opisany obrót spraw przyczynił się do kompromitacji USA i prowadzonej przez to państw polityki oraz ukazał, że dziś ma miejsce zmierzch dotychczasowej potęgi Ameryki. Jedną z głównych tego przyczyn jest zdumiewająca wręcz niekompetencja i nieumiejętność sprawowania władzy przez Baracka Obamę i jego administrację. Na domiar złego, prezydent USA w ostatnim orędziu do narodu zadeklarował, iż Stany Zjednoczone ,,nie będą pełnić funkcji światowego policjanta”. Nie dziwi oczywiście fakt, że amerykanie nie chcą umierać za Syryjczyków, dziwne i niepokojące jest natomiast to, że Barack Obama jakby nie rozumiejąc znaczenia takiej deklaracji potwierdził, iż Stany Zjednoczone nie są w stanie interweniować w ramach obrony, swoich deklarowanych, dotychczasowych priorytetów polityki zagranicznej czyli ochrony praw człowieka i demokracji. Prezydent USA nie zdaje sobie sprawy z faktu, że własną niekompetencją i postawą bardziej laureata pokojowej nagrody nobla aniżeli przywódcy najważniejszego państwa świata, przyśpieszył czas końca dominacji Zachodu i wartości jakie ta cywilizacja reprezentuję. Bo gdzież indziej za priorytet uznaje się wolność, wolność wypowiedzi i poglądów, równość wobec prawa, powszechność praw wyborczych i ochronę życia?
Obama jest Amerykaninem ale nie potrafi rozumować kategoriami właściwymi dla zabezpieczenia racji stanu USA. Nie zdaje sobie sprawy z wagi jaką ma walka o demokrację na świecie dla Stanów Zjednoczonych. Każde państwo, każdy naród w swojej historii przechodził przez okresy tyranii, monarchii, absolutyzmu, dyktatury, autorytaryzmu bądź totalitaryzmu. Społeczeństwa tych krajów są zdolne przetrwać bez demokracji, natomiast naród amerykański nie. Kultura, system społeczny i polityczny, a także ekonomiczny USA są trwale zrośnięte z demokracją, dlatego też tak ważna jest misja Stanów Zjednoczonych w jej krzewieniu na świecie. Żywotnym interesem Stanów Zjednoczonych jest to aby ,,sytuacja na świecie rozwijała się w sposób przyjazny dla demokracji”.[1] Dlatego niezrozumiałe jest to dlaczego Obama rezygnuje z tego priorytetu dotychczasowej polityki USA. Innym przykładem odwrotu od wsparcia demokracji jest początkowe polityczne wsparcie reżimów Hosniego Mubaraka w Egipcie i Muamara Kadafiego w Libii. Dopiero gdy stało się jasne, że wspomniane dyktatury nie przetrwają, Obama oficjalnie wsparł protestujących i rebeliantów.
Polityka Stanów Zjednoczonych pod rządami Baracka Obamy stała się niespójna, nieprzewidywalna. Często prowadzona jest w sposób życzeniowy i oderwany od realiów międzynarodowych. Dzisiaj Stany Zjednoczone zostały zerznięte do roli słabszego partnera przez Rosję kreującą się na obrońcę praw człowieka i prawa międzynarodowego. Obawiam się, że pod wodzą Baracka Obamy USA utracą swoją pozycję światowego mocarstwa szybciej niż pragną tego ich rywale.